środa, 1 grudnia 2010

W pożyczonych butach po wizy :)

Wczoraj sprawdziłam status wizy, okazało się, że wizy są ready for delivery. Bardzo się ucieszyłam. Zadzwoniłam do Jowity i napisałam masę smsów do znajomych. A dziś przed południem zadzwoniłam do BSL-firmy, która pośredniczy w wydawaniu wiz- i upewniłam się czy naprawdę są. Były. Po 7 tygodniach i 3 dniach. Jak ten czas mi się dłużył. Przeważnie czekałam w Warszawie, pozwoliłam sobie na wypad do rodzinki do Grodziska i tydzień byłam w moim Olszynie. Wróciłam do Warszawy i zastała mnie zima. Nie wychodziłam z domu, bo nie kupowałam zimowych butów, więc dziś gdy trzeba było odebrać wizy pożyczyłam buty i pobiegłam.
Na zewnątrz spędziłam 3 godziny. Z Pragi do Centrum dwoma tramwajami, z centrum metrem do Wilanowskiej a potem autobusem do przystanku Sójki do SOM-u po kwity z którymi pojechałam do Ambasady Indii: najpierw autobusem a potem Metrem do stacji Pola Mokotowskie. Stamtąd piechotką do Ambasady. Dotarłam do biura BSL przed czasem i tym razem nie było tam tak ciepło jak poprzednio, czego żałowałam, bo przemarzłam na kość.
Dostałam wizy i okazało się, że są ważne do 30 czerwca. Oznacza to, że w Indiach będziemy pracowały niewiele ponad 6 miesięcy. Ciekawe, co na to Hindusi? :)
Podróż powrotna na Pragę była tak samo długa a teraz boli mnie gardło.
Zapowiada się angina? Tylko nie to!

Rok temu kupiłam książkę pod tytułem "Do ciepłych krajów" o podróży rowerowej po Afryce Pawła Wróblewskiego. W tym roku kupiłam książkę Marzeny Filipczak "Jadę sobie"-przewodnik po Azji dla podróżujących kobiet. Obydwie książki polecam całym sercem.
Dodając dwa tytuły wychodzi: "Jadę sobie" "Do ciepłych krajów" i możecie sobie tylko wyobrazić, jak się z tego cieszę. Największy zmarźlak Rzeczpospolitej migruje i omija ją zima. Jest radość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz