niedziela, 6 czerwca 2010

Posyłania czas



Wyszło, że mam aż 3 posłania i to 3 pod rząd. Najpierw było posłanie w mojej obecnej parafii Redemptor w Olsztynie. To były nerwy. Dobrze, że był ze mną ks. Piotr, cały olsztyński wolontariat i moi przyjaciele spoza wolontariatu oraz rodzinka, bo pewnie zaliczyłabym zgon. :) Było ustalone, że mówię do mikrofonu parę słów o wolontariacie, był pokaz slajdów ale nie wyszło mi to najlepiej. Pocieszam się że w Indiach nie będę musiała mówić nic podczas kazania do wiernych, to jest stres. Choć podczas animacji w Białymstoku i Dorotowie nie denerwowałam się aż tak bardzo. Może teraz dlatego tak wyszło, bo tym razem oprócz animacji miałam dostać krzyż misyjny. Padre Piotr po moim wystąpieniu powiedział jeszcze kila słów z których pamiętam że obiecuje się za mnie modlić i żebym się uzbroiła w cierpliwość, bo na misjach będzie mi potrzebna. Potem wypowiadał się ksiądz Pluta, proboszcz, który mnie posyłał na misje. Posłanie wyglądało tak: najpierw mnie wywołano, musiałam powiedzieć "Oto jestem". Potem było pytanie, czy chcę wykonywać pracę jako wolontariusz w duchu księdza Bosko. Miałam powiedzieć "Chcę". Tak, ja naprawdę tego chcę. Proboszcz powiedział że to doniosła chwila, że zostaje posłana na misje osoba świecka żeby świadczyć o Chrystusie. Zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście tak jest i że czeka mnie naprawdę BIG DEAL. Po posłaniu była napoleonka (zapomniałam dodać jajek i nie miałam cukru waniliowego ale i tak smakowała) i karpatka made by Ratownik+Agata oraz prezentów moc :) Czułam się jakbym miała po raz drugi Pierwszą Komunię Świętą :)Dziękuję Wam wszystkim za obecność, wsparcie i życzenia. Dziękuję za obietnice modlitwy. Będzie mi bardzo potrzebna. Szczególnie modlitwa o cierpliwość i wytrwałość.

Drugie posłanie było na Lednicy. Pięć lat temu obiecałam sobie, że na Lednicę już więcej nie pojadę. Poznałam bliżej organizatora tej imprezy (byłam na Jamnej, oraz na zlocie Orląt Lednickich) i uznałam że nie jest on dla mnie autorytetem. Rok temu zerwałam z tą obietnicą i pojechałam na rajd rowerowy z Olsztyna na Lednicę z Fundacją Usłyszeć Afrykę. A w tym roku miałam na Lednicy posłanie misyjne. Był problem z wyjazdem z Olsztyna. Zapisałam się do Redemptora. Odjazd miał być o 4.00 w piątek. Już o 3.40 wyszłam i okazało się że policja sprawdzając stan techniczny autobusu stwierdziła że hamulce są niesprawne i że trzeba czekać do 7.30 aż otworzą stację kontroli pojazdów. Około 6.00 przemarznięta, owinięta masajskim kocem, który w naszym klimacie się nie sprawdza, zadzwoniłam do Mariolki z naszego wolontariatu. Okazało się, że z Kortowa autobus jeszcze nie wyjechał. I że jest jedno jedyne wolne miejsce. Przyjechał po mnie Wiktor i kilka minut po szóstej siedziałam w autobusie do Lednicy :) Szczęśliwa i zachwycona całym tym zbiegiem okoliczności. Do tego dostałam super miejscówkę :) Było też kilka słów do mikrofonu o naszym wolontariacie. Śpiewy i żarty ks. Piotra z Franciszka. Natomiast ks. Przemek z grupą z Odkupiciela poszli na pizze a ja cieszę się że mnie to ominęło :)
Wczoraj podczas Lednicy zauważyłam, że jednak jest coś dobrego w tych spotkaniach. Młodzi ludzie w liczbie 80 000 po tańcach i szalonych śpiewach potrafili wyciszyć się podczas Mszy Św. i adoracji. Tam jest obecny Chrystus. Lednica to historyczne miejsce. Nad jeziorem Lednickim w 966r. Mieszko I przyjął chrzest. Podczas tego spotkania jest czas na dobrowolny wybór Chrystusa. Tematem przewodnim Lednicy w 2010 roku była kobieta, która jest darem i tajemnicą. Wszystko kręciło się wokół Maryi oraz świętych kobiet. Podczas uroczystości była obecna Pani Wanda Półtawska, mówiła o miłości i szacunku do własnego ciała, kilka słów do młodych skierowała również mama ks. Jerzego Popiełuszki. Był o. Jacek Salij OP, który głosił kazanie o kobietach.
Po komunii było nasze posłanie. Ja czułam że to naprawdę ważna chwila. Dostałam krzyż misyjny od ks. Romana, Dyrektora Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego w obecności 80 tysięcy ludzi. To nic że spałam tylko dwie godziny, że byłam spalona od słońca i chora. Jestem szczęśliwa że dostałam krzyż i jadę do pracy do Indii. Było ze mną ośmioro innych wolontariuszy. Jadą w tym roku do Zambii, Peru, Rosji i Ugandy. Oby pamiętali tą szczęśliwą chwilę gdy przyjdzie czas próby.

Trzecie posłanie jest w Świętym Miejscu, mojej rodzinnej parafii. Przyjedzie misjonarz ks. Marek Kowalski vel Dziadek i Pan Jan Chryzostom Sanza Mulangu, wolontariusz z Kongo :) Będzie się działo :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz