sobota, 13 marca 2010

Olkosia chce jechać do Indii



Jak to się stało że Gosia Olkosia zgłosiła się na wyjazd misyjny do Indii? Od kilku lat, (odkąd poznała świeckich misjonarzy od św. Janka Bosko), marzyły jej się Indie. Wolontariusz, który był wówczas w SOMie koordynatorem, wrócił niedawno z misji w Indiach. Zajmował się niewidomymi dziećmi w Bangalore w stanie Karnataka. Na pierwszym spotkaniu w warszawskim SOMie, w którym brała udział, głosił słówko na dobranoc i opowiedział czego doświadczył na misjach. Nie było takiej opcji żeby z SOMu jechać na misje do Indii. Ale do czasu... Minęło pięć lat od pamiętnego spotkania, i Gosia Olkosia, która już nie jedno przeżyła w MWDB, poszła na całość.
W czerwcu zmienił się dyrektor SOMu, a w listopadzie Gosia pojechała do SOMu z myślą, że to ostatni raz, kiedy tam jedzie. Stało się coś, czego nie przewidywała. Z ciekawości trafiła na spotkanie długoterminowych. Zapytana, czy też chce jechać na misje odpowiedziała, że tak, choć wcale tego nie chciała. Zapytana, dokąd chce pojechać, odpowiedziała, że do kraju, w którym mówią po angielsku. Nic z tego nie rozumiała. Na tym spotkaniu przyszło jej do głowy, że co jej szkodzi zapytać dyrektora o możliwość wyjazdu na misje do Indii. Okazało się, że dyrektor wybiera się do Rzymu na zjazd Salezjanów odpowiedzialnych za misje. Na tym spotkaniu mieli być obecni także Hindusi. Obiecał, że zapyta czy jest taka możliwość. Gosia wróciła do Olsztyna i zapomniała o całym zajściu. Po miesiącu na kolejnym spotkaniu, które było również spotkaniem opłatkowym, okazało się, że Indie potrzebują wolontariuszy. Miasto, do którego dyrektor chce posłać Gosię jest nazywane Rzymem Indii - Bangalore. A organizacja, która przyjmuje wolontariuszy nazywa się BREADS, czyli chleby.
Koniec z trzecią osobą l. poj. Zaczynam mówić w pierwszej osobie, żebym nie dostała jakiegoś rozdwojenia jaźni. Już się raz rozdwoiłam, nie jest bezpiecznie dzielić się i dzielić.
Czyżbym miała rozdawać chleb ubogim w Banalore? Ależ skąd. Tam bezdomnym i biednym rozdaje się gotowany ryż z curry w woreczku foliowym. Jadę do salezjańskiego ośrodka, gdzie będę pracowała z dziećmi, jeszcze nie wiadomo w jakim charakterze, opiekunki, wychowawczyni czy nauczycielki. Najważniejsze, że chcę jechać i czuję, że moje modlitwy zostały przez Pana wysłuchane. Na adoracji w SOMie uświadomiłam sobie, że kiedyś często się modliłam, żeby wyjechać do Indii. Zdałam sobie sprawę, że Jezus tych moich modlitw słuchał ale spełnia je dopiero po pięciu latach.
Pytanie końcowe: Gosiu, jak się z tym czujesz?
Jestem szczęśliwa i wciąż nie pewna, bo jeszcze tylu rzeczy, związanych z wyjazdem nie wiem,czy dostanę wizę na rok, kiedy wyjadę? czy to na pewno będzie Karnataka?, a może Kerala?, co dokładnie będę robić?, jakich ludzi spotkam tam na miejscu?, itd, itp... To wszystko chciałabym wiedzieć już natychmiast, bo nie lubię czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz